Kolektyw Warsztat pragnie zauważyć, że kamienica przy ul. Podgórze 2/3 stała opuszczona przez okres ponad 5-ciu lat. Poprzedni najemcy zostali stamtąd usunięci. Nasze środowisko interesowało się budynkiem od kilkunastu miesięcy. Z rozmów z sąsiadami wynikało, że nikt z właścicieli nie dogląda własności, nie było z nimi również ‒ do czasu eksmisji ‒ kontaktu. Dochodziło więc tam do dewastacji: wycięte metalowe elementy konstrukcyjne (w tym nośne!), zburzona klatka schodowa, wymontowane okna, dziurawy dach, część zabudowań waląca się, występowało zagrożenie epidemiologiczne (obecność szczurów, gnieżdżące się gołębie i insekty). Zdarzały się przypadki zaprószenia ognia, a nawet wypadki śmiertelne. Wtedy pojawiało się jakiekolwiek zabezpieczenie: kłódka, która jednak szybko znikała.
Kiedy więc w maju 2012 r. na furtce zawisła nasza kłódka, nie dziwiło nas, że nie spotkało się to z żadną reakcją.
Mit o „dobrych właścicielach”, administrujących rzetelnie swoją posiadłością, wygląda na zwykłą manipulację medialną; domniemany rzeczoznawca sądowy musiałby opanować sztukę przenikania przez mury, otwierania zamków bez śladu lub pozostawania niewidzialnym dla mieszkańców skłotu. Pragniemy jednoznacznie zdementować, jakoby taki urzędnik był kiedykolwiek obecny w czasie zajmowania przez nas przestrzeni.
Przeciwnie do właścicieli, mieszkańcy/-ki oraz goście/-cinie podjęli natychmiastowo prace oczyszczające kamienicę ze zwałów gnijących śmieci, brudu, gruzu i odpadów. Wyremontowano przestrzenie bytowe (odgrzybianie, malowanie, zabezpieczenie niekompletnej infrastruktury), wstawiono okna, załatano dach, zaplanowano osuszenie ścian. Trwały przygotowania do zaadaptowania pomieszczeń na przyszłą jadłodajnię socjalną kolektywu Jedzenie Zamiast Bomb. Kamienica miała zyskać ekologiczne podłączenie mediów, tzw. off-the-grid (odzysk deszczówki oraz wody szarej, rekuperacyjne ogrzewanie, zeroemisyjne źródła energii) oraz racjonalną gospodarkę odpadami, we współpracy z kolektywem technologicznym FreeLab. Działalność tę zamierzaliśmy połączyć z aktywnością kolektywu JZB, aby w nadciągającym sezonie jesienno-zimowym ponownie zająć się dystrybucją wegańskich posiłków oraz bezpłatnych minipiecyków dla potrzebujących.
Długo należało by wymieniać inicjatywy kulturalne i artystyczne, które zamierzaliśmy gościć w alternatywnym centrum. Jednakże w wyniku brutalnej eksmisji, część sprzętów kolektywnych oraz przedmiotów należących do skłotersów/-ek zostało uszkodzonych, a wyremontowane przestrzenie zdemolowano.
W środę 29. sierpnia około godziny 12.00 jeden ze skłotersów spotkał dwóch mężczyzn przepiłowujących kłódkę. Kiedy zaproponował dialog i rozmowę, ci odpowiedzieli, że „nie ma mowy i wzywają policję”. W ten sposób na miejscu pojawił się pierwszy radiowóz z oddziałem policji, zaś kolejne dojechały w ciągu kilkunastu minut. Teren został otoczony, a dowodzenie przejęła osławiona grupa realizacyjna. Nie poproszono nikogo o wyjaśnienia ani o wpuszczenie do środka, nie podjęto dialogu, natomiast asekurowano, pod karabinami, fizycznie i logistycznie działania domniemanego właściciela.
Wówczas funkcjonariusze spróbowali wkroczyć na posesję od innych stron. Jedną z dróg było rusztowanie ustawione na czas remontu sąsiedniej kamienicy. Pracownicy budowlani nie zgodzili się na policyjne wejście. Jednak kiedy skończyli pracę o godz. 15:00, policjanci dostali się tamtędy na teren skłotu. Inna grupa próbowała podejść od strony terenów zielonych, jeszcze inna: szukała drogi przez dach. Nieprawdziwe są więc słowa rzecznika policji A. Borowiaka o „niewkraczaniu na posesję”, a jedynie „asystowaniu przy otwarciu furtki”.
Krótko potem, policjanci obecni przed skłotem założyli kominiarki, utworzono kordon, odseparowano i zaczęto spisywać zgromadzonych przed okupowaną kamienicą. Aktywiści własnymi kanałami dowiedzieli się o możliwym szturmie. Prowokowano werbalnie i fizycznie. Nie wezwano osób do opuszczenia miejsca, nie ostrzegano przed użyciem siły lub innych środków przymusu bezpośredniego (gazu). Jest na to dość świadków i zapisów, wliczając medialne, by użycie przemocy przez policję uznać za nieuzasadnione.
W efekcie 2 osoby zostały hospitalizowane.
Żadna z nich nie mogła stanowić zagrożenia dla uzbrojonego policjanta, gdyż stała w szeregu, trzymając się za ręce sąsiada/-dki, kontestując bezprawne działania służb i właściciela. Ponownie uniemożliwia to uznanie za wiarygodne oświadczeń rzecznika policji.
Kolektyw Warsztat
Poznań, 2.09.2012 r.