M 1 w Warszawie |
W demonstracji pierwszomajowej w Warszawie uczestniczy³o kilkaset osób – z pocz±tku i na koñcu liczba ta bli¿sza by³a 500, ale w pewnym momencie marszu, gdy przy³±czyo siê do niego wielu warszawiaków, demonstrantów mog³o byæ nawet tysi±c.
Na przedzie pochodu sz³y radical cheerleaders, które oprócz artystycznej pe³ni³y funkcje komunikacyjne. Równie¿ z przodu maszerowa³a dru¿yna samby. Obecny równie¿ by³ czarny blok, maj±cy broniæ demonstracji przed atakiem. Demonstranci zachowywali siê spokojnie – jedynie w stronê Ambasady Amerykañskiej polecia³y butelki z bia³± substancj±.
Od pocz±tku manifestacja przebiega³a w nerwowej atmosferze – policja zablokowa³a j± ju¿ na samym wstêpie. Podobne blokady z niewiadomych przyczyn policja powtarza³a co kilkana¶cie minut. Poza tym policjanci usi³owali zwêziæ pochód i nie wypuszczali co bardziej radykalnie wygl±daj±cych uczestników poza jego obrêb. Bezustannie dochodzi³o do dyskusji i przepychanek. Dwukrotnie takie pojedyncze przepychanki przerodzi³y siê w lekkie starcia – kiedy to policja zatrzyma³a osobnika z psem oraz pó¼niej – kiedy zatrzymano Marka Kurzyñca. Wtedy to parê osób zosta³o brutalnie potraktowanych, dosta³o siê tak¿e paru policjantom.
Po zatrzymaniu Kurzyñca – obok Ambsady Brytyjskiej – demonstranci zatrzymali siê, zapowiadaj±c, ¿e nie rusz±, dopóki nie zostanie on uwolniony. Wtedy pochód przekszta³ci³ siê w street party. Kurzyniec bardzo szybko wyszed³ na wolno¶æ, zanim jednak dotar³ do pochodu wydarzy³ siê kolejny incydent.
Policjanci nie chcieli mianowicie wypu¶ciæ z demonstracji dziewczyn, które chcia³y udaæ siê za potrzeb±. B³aha z pozoru przepychanka, która siê wywi±za³a, aby wypu¶ciæ dziewczyny, przekszta³ci³a siê w skatowanie jednego z uczestników demonstracji przez policjê.
Pod URM, w kierunku którego ruszyli demonstranci po uwolnieniu Kurzyñca, demonstracja rozwi±za³a siê.
wiadomosci.poprostu.pl