Wczoraj, w piątek(30.5) uchodźcy okupujący punkt dystrybucji posiłków doszli do porozumienia w sprawie własnych żądań po czym przedstawili je prefekturze i mediom. Początkowo, prefekt po stwierdzeniu, że minęło 48 godzin – czas który mieli na opuszczenie SALAM, odmówił jakiegokolwiek dialogu. Widząc jednak, iż uchodźcy zdeterminowani są by pozostać na miejscu, umówił on spotkanie z dyrektorem departamentu spójności społecznej, a wkrótce dołączył do nich również zastępca prefekta.
Propozycja, którą podano uchodźcom dotyczy kolejnego z nimi spotkania w przyszły wtorek, pod warunkiem, że do tej pory zainstalują się w innym miejscu i opuszczą punkt dystrybucji posiłków. Wygląda na to, że w ministerstwie spraw wewnętrznych, w poniedziałek odbędzie się spotkanie dotyczące sytuacji uchodźców z Calais, wtorkowe więc spotkanie będzie podyktowane decyzjami podjętymi w poniedziałek. Propozycja kontynuacji dialogu przyjmuje więc formę zastraszenia: jeśli imigranci nie opuszczą punktu dystrybucji posiłków w ten weekend sami z siebie – zostaną usunięci siłą, zatrzymani i wysłani do swoich państw. Było słychać powtarzające się pytanie – gdzie się udać? W rozmowach przewija się były camping miejski. Władze same sobie zaprzeczają domagając się od ludzi by opuścili jedno miejsce i zainstalowali się bez autoryzacji w innym, które z konieczności będzie należeć do kogoś. Były camping miejski jest własnością miasta.
Uchodźcy są podzieleni w kwestii czy należy opuścić punkt dystrybucji posiłków czy nie. Dyskusje trwały popołudniu i wieczorem. W końcu, by zachować jedność grupy zdecydowano się wybrać opcję większości. Minęła 20:00, 150 osób z tobołami na ramionach znajduje się na rue de Moscu, inni w punkcie dystrybucji posiłków pakują dobytek, przedstawiciele różnych społeczności przygotowują instalację na byłym campingu miejskim… w tym momencie zjawia się policja i każe im się wynosić. Media są na miejscu, wszyscy razem śledzimy wydarzenia. Powrót do punktu dystrybucji posiłków. Prefektura pod wpływem chaosu własnej organizacji pozwala pozostać uchodźcom nie nękanym przez policję do wtorku, do dnia gdy zostaną wznowione negocjacje.
Pomimo tego, że doszło do podziału pomiędzy uchodźcami w kwestii opuszczenia punktu lub nie, w obliczu przeciwności losu zostali na nowo scaleni. Odbywa się wielka impreza nieco zmieszanych społeczności, uchodźcy tańczą, śpiewają, obejmują się wzajemnie. Ci ludzie, których kultury i języki nie mają wiele ze sobą wspólnego, od Etiopii przez Afganistan, Syrię po Rumunię odnajdujący się w jednym miejscu w tej sytuacji w Calais buduje więzi solidarnościowe. Jeśli eksmisje z zeszłej środy odbyłyby się jak przewidywały władze, codziennie ludzie ci musieliby kryć się wieczorami po krzakach by o poranku być usuwanymi przez policję, wędrując dzień po dniu od miejsca do miejsca z permanentnym brakiem snu obciążającym ich ciała i śladami pobić widocznymi na członkach. Tym razem wybrali oni afirmację własnej godności poprzez walkę. I tej godności, ani policyjna przemoc, ani zdradzieckie działania władz nie są w stanie odebrać.
Ten epizod uwieńczył dwutygodniowy okres, w którym administracja zademonstrowała swój kompletny brak kompetencji oraz niespójność przed mediami. Dla nas to całkiem normalne, że przedstawiciele rządu kłamią jak z nut, ale dla ludzi wywodzącej się z kultury opierającej się na dotrzymywaniu danego słowa jest to sytuacja szokująca. Niespójności tej soboty nie pomogą też w dalszych negocjacjach.
W sobotę popołudniu odbył się protest przeciwko eksmisjom i wsparcie dla walki uchodźców o bycie godnie przyjętym. Zjawiło się kilkaset osób, odbyły się przemowy, muzyka i taniec.
Manifestacja w sobotę
Uchodźcy opuszczają punkt dystrybucji posiłków i zostają zablokowani przez policję. Oni dotrzymują danego słowa, władze za to najwyraźniej – nie.
[Opublikowano 1.06.2014 na blogu Passeurs d’hospitalités]