Jarosław Pucek: „Moim głównym celem jest zmiana mentalności poznańskich lokatorów”.(1) „Wracamy do tego, co mówiłem o potrzebie zmiany mentalności. Żeby dłużnicy zaczęli płacić za wynajmowane mieszkania, potrzebne są ostre działania. Czas na filozoficzne polemiki był 10 lat temu, dzisiaj jest czas działania. Tu nie ma miejsca na sentymenty. Czas brać się do pracy.” (2)
Od około dwóch lat nie sposób nie zauważyć, że w Poznaniu mamy do czynienia z nagłośnieniem i eskalacją konfliktu przebiegającego na dwóch poziomach: jeden to lokatorzy komunalnych zasobów mieszkaniowych versus władze miejskie, a ściślej, ich reprezentacja w postaci Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych na czele z dyrektorem tej instytucji Jarosławem Puckiem. Drugi poziom to lokatorzy często wcześniej należących do miasta, lub zarządzanych przez miasto kamienic kontra prywatni właściciele i biznesmeni, którzy kupili te kamienice po niższych cenach (ponieważ były/są zamieszkałe), aby pozbyć się mieszkańców i szybko zarobić pieniądze na sprzedaży tych nieruchomości. Jest to jawna spekulacja. Zwykli lokatorzy są cynicznie wykorzystywani przez spekulantów jako element zaniżający wartość nieruchomości przy jej zakupie, a następnie wypędzani ze swych domów.
Władze miasta rękoma postaci już symbolicznej, Jarosława Pucka, postanowił rozprawić się, z jednej strony, z lokatorami, którzy nie płacą czynszu, a na ich kontach uzbierało się spore zadłużenie, z drugiej, z tak zwanymi „trudnymi lokatorami”, którzy, jak to określa dyrektor ZKZL, „nie dość, że od dawna nie płacą, to jeszcze piją, demolują mieszkania i utrudniają życie sąsiadom” (3). Widmo eksmisji ma zmusić lokatorów komunalek do uregulowania zaległych zobowiązań i zachowania spokoju.
Gdy dłużnicy nie są w stanie spłacić zobowiązań, czeka ich rozprawa sądowa i zasądzenie przymusowego opuszczenia lokalu. W takiej sytuacji sąd mógłby przyznać eksmitowanym tańsze lokale socjalne. Problem jednak polega na tym, że istnieje duży niedobór komunalnych mieszkań, a budowa nowych obiektów przebiega zbyt powoli. W tym kontekście prawnicy ZKZL-u biorą udział w procesach o eksmisje i starają się przekonać sądy, żeby nie przyznawały eksmitowanym praw do lokali socjalnych, na których zapotrzebowanie miasto odpowiada zaledwie w kilku procentach rocznie. Pomimo tych zabiegów w ostatnich latach liczba osób z orzeczonymi eksmisjami do lokali socjalnych wzrosła dynamicznie do ok. 2800. W drugim etapie, Pucek koncentruje się przede wszystkim na ograniczeniu roszczeń prywatnych właścicieli, którzy domagają się odszkodowań, ponieważ miasto nie wskazuje lokali socjalnych tym lokatorom, którzy mają na karku wyroki eksmisji do lokali socjalnych. Zamiast zatem podjąć program dynamicznego rozwoju budownictwa komunalnego, działaniami prawnymi i formalnymi ZKZL stara się bronić przed roszczenia w tym względzie. Nie zauważając, że problem się „odkłada w czasie”.
W takiej sytuacji konieczne stało się stworzenie dyskursu usprawiedliwiającego poczynania władzy. Jarosław Pucek z jednej strony mówi, że eksmisje są konieczne, ponieważ to dzięki obawie przed nimi przestraszeni dłużnicy uregulują zaległości i będzie można postawić na nogi budownictwo socjalne. Z drugiej, aby podzielić lokatorów i postawić się w roli, nie eksmitatora, ale obrońcy, posługuje się kategorią „trudnego lokatora”. Przy jej użyciu tworzy narrację o tym, że umieszczając w kontenerach owych trudnych lokatorów, pomaga zgnębionym przez nich sąsiadom, którzy do tej pory nie mogli sami poradzić sobie z problemem, a struktury państwowe pozostawały bierne. Ale ponad wszystko Jarosław Pucek, jako urzędnik, tworzy realny i symboliczny grunt dla prowadzonych na szeroką skalę wysiedleń. Dokonują ich zarówno władze miejskie jak i prywatni właściciele, z tą różnicą, że te pierwsze mają się odbywać jakoby w majestacie prawa, drugie nie zawsze. Urzędnicy niekiedy określają te drugie mianem bandyckich, choć się do nich przyczyniają, sprzedając (czy tracąc) komunalne budynki wraz z lokatorami prywatnym osobom po zaniżonych cenach; czy zachowując instytucjonalną bierność w sytuacjach nachodzenia i gnębienia mieszkańców przez wynajętych przez nowych właścicieli „czyścicieli kamienic”.
Poznańskie środowisko mieszczańskie, które przyswoiło sobie ideologię neoliberalną, stanowi podatny grunt dla tego typu dyskursu i przyklaskuje szefowi ZKZL. Bardzo dobrze obraz ten opisuje fragment tekstu Michała Buchowskiego, który w jego ujęciu dotyczy negatywnej figury homosovieticus, stworzonej przez entuzjastów i beneficjentów nowej kapitalistycznej rzeczywistości dla opisu niepotrafiących się w niej odnaleźć – byłych pracowników PGRów. Przytoczę ów fragment:
„[…] są panami swojego losu. Dlaczego? Ponieważ są leniwi a jedyną rzeczą, którą kiedykolwiek robili dobrze, była kradzież. Recepta dla Polski jest prosta: pozbycie się ich rozwiąże wszystkie kłopoty, w których Polska się znalazła”,
Wniosek autora jest następujący: „Dla tych, którzy podzielają liberalne poglądy ekonomiczne, ludzie którzy znaleźli się w potrzasku pewnych strukturalnych ram, na które nie mają realnego wpływu, nie są ludźmi z problemami, ale są sami w sobie problemem. Łatwo tu rozpoznać strategię zrzucania winy na ofiarę, oskarżając ją o strategiczne ekonomiczne porażki.(4)
Misja cywilizacyjna
Charakterystyczna dla dyskursu uprawianego przez Jarosława Pucka jest próba ukrycia realnych celów i interesów stojących za jego polityką, pod płaszczykiem ideologicznej narracji o tak zwanej „misji cywilizacyjnej”. Misję tę grupy uprzywilejowane i władza chcą wypełniać, poddając upośledzane przez nich grupy społeczne praktykom wykluczenia i wiktymizacji. Jarosław Pucek jako przedstawiciel bardziej cywilizowanej, oświeconej, lepszej części społeczeństwa, elity, działa jakoby dla dobra lokatorów podporządkowanych jego (i władz Poznania w ogóle) polityce. Z przytoczonych we wstępie wypowiedzi urzędnika widać, iż nieobce mu jest poczucie misji w budowania świadomości lokatorów; misji „odbudowania wspólnoty, która nie istnieje”. Eksmisje przedstawiane są, paradoksalnie, jako udoskonalenie polityki mieszkaniowej. „Eksmitujemy was dla waszego dobra!” Po drugie, dzieląc w tej narracji lokatorów na tych dobrych, niezadłużonych, spokojnych i cichych oraz na tych trudnych, dyrektor ZKZLu tych drugich chce dokonać separacji. Trzeba jednych ulokować w blaszanych barakach by uratować przed nimi innych, bezbronnych i zgnębionych. Tutaj przekaz z kolei byłby następujący: „Bronimy was, lokatorów, przed wami samymi!”
Jarosław Pucek chce rzekomo odbudować wspólnotę mieszkańców, w której on jest dysponentem ich domów, w której to on określa status danego lokatora i jego społeczną pozycję; wspólnotę, w której on wypowiada się za jej członków, w ich imieniu i o nich tak, by sami byli bez głosu. W ten sposób wspólnota taka odpowiadałaby jego założeniom i jego wytycznym. Wspólnota idealna to przestraszona, cicha, spokojna i podporządkowana, którą daje się łatwo kierować i nie stanowi żadnego zagrożenia dla elit. W rzeczywistości jednak, gdy spojrzymy za ideologiczną kurtynę, misją Jarosława Pucka jest budowa wspólnoty zachowującej ekonomiczne i polityczne status quo. Stara się nie dopuścić aby ci, których kosztem to się odbywa, uzyskali polityczną sprawczość, czyli moc dokonywania zmian, gdyż niesie to ze sobą zagrożenie dla określonych interesów biznesowo-towarzyskich.
Wiktymizacja (5)
Ewa Domańska, za Slavoyem Żiżkiem pisze, że „inny” jest tak długo tolerowany przez dominującą władzę, jak długo jest jedynie bezbronną ofiarą wymagającą ochrony ze strony systemu. W poznańskiej rzeczywistości ufundowany przez władzę system dąży do zachowania przez grupy podporządkowane statusu słabej ofiary, stara się nie dopuścić, aby mniejszości uświadomiły sobie swą sprawczość.(6) Jarosław Pucek, jako przedstawiciel establishmentu, członek Platformy Obywatelskiej czyli partii rządzącej w kraju i mieście, daje wyraz „ideologii wiktymizacji”. W artykule zamieszczonym w Głosie Wielkopolskim odnosi się do sytuacji zgnębionych przez czyściciela kamienic lokatorów ze zrozumieniem i ubolewaniem.(6) Dyrektor mówi, że ma świadomość, iż istniejące mechanizmy prawne i ochronne w tym przypadku zawiodły, natomiast co ważne, procedury, które odpowiadałyby dokładnie tego typu sytuacji nie istnieją, ponieważ prawodawca nie przewidział wcześniej zaistniałych teraz okoliczności. Ponadto przyznaje, że nie powinno być zgody na bandyckie metody stosowane przez Piotra Śrubę. Jednakże zaraz atakuje anarchistów, którzy jego zdaniem nieodpowiedzialnie i dla zaspokojenia swojej potrzeby podsycania konfliktu, wciągnęli biednych mieszkańców do walki, w której ci teraz muszą mierzyć się z ciągłym strachem i niegodziwymi warunkami życia. Jarosław Pucek sugeruje, iż gdyby lokatorzy od razu poddali się i przystali na warunki czyściciela, działającego z ramienia właściciela kamienicy, grzecznie wyprowadzili się ze swoich domów, nie przeciwstawiając się patologicznej sytuacji, ich losy wyglądałyby inaczej – lepiej. Być może pogodzili by się już z tym, że miasto sprzedało ich domy, a wraz z nimi ich samych, prywatnym właścicielom, którzy, zgodnie z świętym prawem własności, mają jakoby prawo robić w swoich kamienicach wszystko co zechcą, nawet wykończyć ich mieszkańców.
Gdyby tylko lokatorzy nie dali anarchistom wciągnąć się do walki o własne życie i godność, walki długiej, ciężkiej i dotkliwej psychicznie, żyliby w konformistycznej błogości a patologiczna sytuacja pozostała by bez zmian. Bo przecież dążenie do zmiany to pieniactwo i buńczuczność anarchistów. W taki oto sposób urzędnik miejski, przedstawiciel władzy, odmawia sprawczości i woli oporu samym lokatorom. Uważa, że jakaś zewnętrzna siła w postaci anarchistów nakłoniła ich by wbrew swoim odczuciom i możliwościom stawili czoła strukturom, na które, zdaniem dyrektora ZKZL, nie są w stanie wpłynąć. Jarosław Pucek, jako przedstawiciel władzy oraz symbol określonej dyskryminującej polityki i dysponent zasobów mieszkaniowych Poznania, mówi o lokatorach i za lokatorów, utrzymując ich tym samym w relacji podporządkowania. Doskonale ten stan rzeczy opisuje przytaczany przez Ewę Domańską fragment tekstu bell hooks:
„Nie ma potrzeby wysłuchiwania twojego głosu, kiedy mogę wypowiedzieć się w twoim imieniu lepiej, niż ty sam. Nie ma potrzeby, by słuchać twojego głosu. Opowiedz mi tylko o swoim cierpieniu. Chcę poznać twoją historię. Potem opowiem ją tobie w inny sposób. Opowiem ją w taki sposób, by była moją historią, moją własną opowieścią. Przepisując ciebie, napiszę siebie na nowo. Cały czas jestem autorem, autokratą. Stale jestem kolonizatorem, wypowiadającym się podmiotem, a ty jesteś w centrum mojej wypowiedzi. […] Uciszeni. Obawiamy się tych, którzy nie mówią do nas i z nami, ale o nas. Wiemy, jak to jest być uciszanym. Wiemy, że uciszające nas siły, które nigdy nie chciały, żebyśmy przemówili, są inne od sił, które mówią: przemów, opowiedz mi swoją historię. Tylko nie przemawiaj głosem oporu. Mów tylko z przestrzeni marginesu, które jest znakiem poniżenia, rany, niespełnionej tęsknoty. Mów tylko swoim cierpieniem”(7)
Reprezentant struktur władzy ma obawy, że przedsięwzięta przez mieszkańców kampania powiedzie się. Oni tym samym zrzucą jarzmo i zyskają prawo do zaistnienia w głównym dyskursie, stając się zagrożeniem dla dominującej władzy, dla status quo; zagrożeniem jakim jest każda emancypująca się mniejszość.
Idealna ofiara(8)
Jarosław Pucek nie poprzestaje w kreowaniu kategorii słabego „innego” na paternalistycznym upupianiu bezbronnych lokatorów, ale również dzieli dążących do zmiany, dotąd podporządkowanych ludzi na dwie grupy. Lokatorzy są, w reprezentowanym przez niego dyskursie, pasywnymi ofiarami, nad których losem należy się pochylić, ale tylko wspierając dobrym słowem, ponieważ mają na pozycji „idealnej ofiary” pozostać. Ewa Domańska opisuje tę sytuację tak:
„[…] dominujący dyskurs walczy o utrzymanie modelu tzw. „dobrego czy pożądanego innego”, tj. „idealnej ofiary”. Ta „ofiara idealna” to pasywny i pozbawiony politycznej mocy sprawczej „inny”, którego można kontrolować. Dominujący system, jak zwraca uwagę Slavoj Żiżek, będzie robił wszystko, by innego utrzymać w pozycji takiej pasywnej ofiary; podmiotu, który wymaga pomocy systemu, bowiem nie może się sam obronić. W momencie jednak, kiedy okazuje się, że ofiara ma także jakąś moc sprawczą, że zaczyna działać, staje się aktywna i walczy o swoje prawa, nagle mamy do czynienia z przemienieniem ofiary w groźnego terrorystę, fundamentalistę, zboczeńca, itd.”.(9)
Natomiast anarchiści, w jego ujęciu, są agresywnymi innymi, knującymi intrygi i wciągającymi w nie mieszkańców. To anarchiści jakoby toczą ciągłą walkę dla samej walki, nie chcą podporządkować się poznańskiemu mieszczańskiemu etosowi, „zająć się pracą” i życiem tak, aby tylko nie zakłócać „ładu i porządku” publicznego. Mamy tu do czynienia ze zrzuceniem „winy” za dążenie lokatorów do uzyskania głosu, za ich walkę o polityczne upodmiotowienie i sprawczość, na anarchistów. Stali się oni tym „innym”, który ponosi odpowiedzialność za – bezcelowy w oczach Pucka – opór lokatorów, dlatego lokatorzy mogą w narracji władz Poznania pozostawać ofiarą. To nie ich sprawczość ma być motorem walki o zmianę, ale sprawczość anarchistów, dlatego właśnie ci ostatni w dyskursie Jarosława Pucka stają się „terrorystami” z powyżej cytowanego fragmentu.
Przy tak rażącej bierności władz i instytucji im podległych w patologicznym kontekście czyszczenia kamienic, nasuwa się myśl, że strategicznym założeniem tego dyskursu jest, po spodziewanym (aczkolwiek oczywiście nie przesądzonym) wyciszeniu sytuacji i wypaleniu ducha walki mieszkańców, powrót lokatorów jako grupy do stanu przedmiotowego podporządkowania. Ponieważ „nie można […] pozwolić, by łatwa do kontroli, cierpiąca ofiara, stała się świadomym swej mocy, samodzielnym podmiotem”(10)
Pucek wierci otwór, czyściciel dokręca śrubę
Dyskursem stworzonym w Poznaniu przez Jarosława Pucka posługuje się również Piotr Śruba. Jednakże nie dzieli on, tropem dyrektora ZKZL, lokatorów na dwie grupy: idealnych podporządkowanych i cichych ofiar oraz złych i „trudnych lokatorów”, przed którymi trzeba by bronić tych pierwszych, by usprawiedliwić przeprowadzane na coraz większą skalę eksmisje. W narracji Piotra Śruby wszyscy lokatorzy przez niego gnębieni i usuwani są brudem, który trzeba wymieść z przejętych kamienic, ponieważ stanowią przeszkodę na drodze do zamknięcia spekulacyjnych przedsięwzięć i uzyskania sporego zysku. Czyściciel kamienic określa zarówno tych lokatorów, których udało mu się usunąć z ich domów, ale którzy zdecydowali się głośno o tym mówić, jak i tych, którzy stawili opór i podjęli walkę o zachowanie godności i zmianę patologicznej sytuacji, oszustami, kłamcami i złodziejami. Aczkolwiek tak samo, jak czyni to Jarosław Pucek, odbiera on wszelką sprawczość i podmiotowość lokatorom, próbując przypisać anarchistom inicjowanie wszelkich podjętych przez lokatorów działań. Według Piotra Śruby to nie fakt, że przez parę lat zastraszał on ludzi w ich domach, prowadził dewastację kamienic, w których od dziesięcioleci ci ludzie mieszkali, nasyłał bandytów by siekierami rąbali drzwi, odcinali media, podkładali padlinę i robaki lub burzyli ściany, nie fakt, że doprowadzał lokatorów nieraz do rozpaczy i załamania nerwowego (a w konsekwencji nawet śmierci), to nie te i wiele innych brutalnych praktyk spowodowały, według niego, że w końcu ci upodleni ludzie postanowili się zmobilizować i bronić przed napaściami i psychicznym znęcaniem. Według Piotra Śruby nie sami lokatorzy, nad którymi się znęcał, powiedzieli mu dość i pokazali, że nie pozwolą się biernie wykończyć, ale to anarchiści mieli zmusić ich do podjęcia działań. W ten sam sposób co Jarosław Pucek, czyściciel stara się wykorzystać kategorię anarchisty do skanalizowania i zdyskredytowania podjętej przez lokatorów politycznej i społecznej walki. Usilnie dąży tym samym do odebrania lokatorom prawa i możliwości występowania w swoim imieniu, chce by byli niemi i podporządkowani. Chce dalej czerpać zyski ze spekulacji nieruchomościami, nie dopuszcza myśli, że aktywni lokatorzy mogą doprowadzić do zmiany patologicznej rzeczywistości. Natomiast przypisując anarchistom, w takim samym tonie, jak czyni to Jarosław Pucek, inicjatywę i buntowanie lokatorów, pragnie wcielić ich w rolę „terrorystów” tak aby opór lokatorów sprowadzał się do niebezpiecznego spisku kierowanego właśnie przez anarchistów, którzy – jak powiedział w telewizji – „rządzą miastem”.
Opór
Said pisał, że opór jest nie tylko alternatywnym sposobem postrzegania ludzkiej historii(11). Jest również innym spojrzeniem na rzeczywistość i na swoją pozycję w politycznym uniwersum, w którym swego głosu trzeba się domagać i o niego walczyć. Jarosław Pucek, pisząc w jednym z artykułów, że „dla niektórych najważniejsze jest, że walka trwa’”(12) nie wprost zarzuca anarchistom bezsensowne dążenie do wzniecania i podtrzymywania konfliktu. Chociaż przyznaje, że w związku z czyszczeniem kamienic z mieszkańców, struktury prawne i państwowe zawiodły.
Walka faktycznie musi trwać by w polu ścierających się sił i relacji władzy grupy dążące do uzyskania i zachowania podmiotowości mogły występować jako politycznie sprawcze podmioty, by nie stać się biernymi przedmiotami polityki. Podsumowując, pozwolę sobie po raz kolejny zacytować bell hooks:
„Doświadczenie ucisku jest więc nie tylko doświadczeniem bezsilności, lecz także doświadczeniem oporu wobec wiktymizacji (wobec usiłowań utrzymania ofiar w kondycji biernych podmiotów, tj. idealnych „innych”)”(13)
Przypisy:
1. Kopiński M., Jarosław Pucek: Nie wycofam się z kontenerów i eksmisji, „Głos Wielkopolski”, 7 września 2011 [dostęp: 21 stycznia 2013], 2. Tamże.
3. Buchowski M., The Specter of Orientalism in Europe: From Exotic Other to Stigmatized Brother., Anthropological Quarterly 2006, s. 468 (tłumaczenie własne z angielskiego).
4. Domańska E., O poznawczym uprzywilejowaniu ofiary, w: Gosk H., Karwowska B. (red.) (Nie)obecność. Pominięcia i przemilczenia w narracjach XX wieku, Elipsa Dom Wydawniczy 2008, s. 30, 31.
5. Tamże, s. 30.
6. Pucek J., Jarosław Pucek o Stolarskiej: Dla niektórych najważniejsze jest, że “walka trwa”., „Głos Wielkopolski”, 5 stycznia 2013 [dostęp: 21 stycznia 2013], .
7. bell hooks, Choosing the Margin as a Space of Radical Openness w: S. Harding (red.), The Feminist Standpoint Theory Reader. Intellectual and Political Controversies, Routledge, New York and London 2004, s. 158-159 [cyt. za Domańska E., O poznawczym uprzywilejowaniu ofiary, w: Gosk H., Karwowska B. (red.) (Nie)obecność. Pominięcia i przemilczenia w narracjach XX wieku, Elipsa Dom Wydawniczy 2008, s. 31-32].
8. Domańska E., dz. cyt., s. 30.
9. Tamże.
10. Tamże, s. 32.
11. Said E., Culture and Imperialism, Nowy Jork: Random House 1993, s. 216.
12. Pucek J., Jarosław Pucek o Stolarskiej: Dla niektórych najważniejsze jest, że “walka trwa”.
13. Domańska E., dz. cyt., s. 32.
http://www.rozbrat.org/publicystyka/analizy/3885-eks-misja-cywilizacyjna