Poznańscy drwale: Grobelny, Mikuła, Wechta

Na froncie Od:zysku, skłotu u zbiegu Paderewskiego i Szkolnej zawisły trzy portrety poznańskich drwali: prezydenta miasta Ryszarda Grobelnego, przewodniczącego Komisji Polityki Przestrzennej radnego miasta Łukasza Mikuły i znanego poznańskiego dewelopera – Dariusza Wechty. Ten polityczno-biznesowy trójkąt uosabia sposób sprawowania władzy w naszym mieście i jej stosunek do problemów ekologicznych. Uwydatnił on się przy okazji dyskusji nad nowym studium zagospodarowania przestrzennego, które narusza kliny zieleni i ignoruje potrzeby oraz głos mieszkańców Poznania.

Już chyba wszyscy mieszkańcy słyszeli o tym, że rośnie zapylenie atmosfery miasta, że akweny w zachodnim klinie zieleni (Strzeszynek, Rusałka) uległy degradacji itd. Powietrze i woda są coraz bardziej zanieczyszczone. Fatalny stan wód w Strzeszynku i Rusałce to przede wszystkim efekt ekstensywnie rozwijającej się zabudowy aglomeracji w tym rejonie. Deweloperzy szukając terenów pod nowe inwestycje, napierają coraz bardziej na obszary zielone i położone – na ile to możliwe – jak najbliżej śródmieścia. Nie zwracając uwagi na koszty ekologiczne i społeczne planują likwidację parków, ogrodów działkowych i przestrzeni, które teraz są otwarte i dostępne dla wszystkich mieszkańców, nie tylko dla właścicieli apartamentowców.

Nowe osiedla na wizualizacjach tchną spokojem, toną w zieleni i przyciągają uwagę estetyką. Rzeczywistość wygląda często zupełnie inaczej. Wzmaga się ruch samochodowy, przybywa betonowych parkingów, a osiedla – rzecz zupełnie zrozumiała – tętnią własnym życiem. „Przylepia” się do nich brud, tłok i hałas. Lub przeciwnie – nowe osiedla, właśnie z uwagi na negatywne zjawiska w przestrzeni miasta, zostają odgrodzone od miasta, zawłaszczając jego tereny jedynie dla siebie.

Dlatego tak ważna jest ochrona każdego skrawka zieleni dostępnego dla wszystkich mieszkańców, oraz klinów, które mają kluczowe znaczenie ekologiczne dla miasta. Nie możemy pozwolić, aby nam je odebrano i zabudowano lub/i ogrodzono. Tymczasem prace planistyczne Urzędu Miasta, dowodzonego przez prezydenta Ryszarda Grobelnego, idą w tym właśnie kierunku. Zamiast zabezpieczać tereny zielone, wystawia się je na łup i żer deweloperów, takich jak Dariusz Wechta.

Obok urzędników i deweloperów, kluczowe znaczenie ma też w tym przypadku postawa Rady Miasta, a zwłaszcza polityków Platformy Obywatelskiej (PO). Pracom nad rzeczonym dokumentem przewodniczy Łukasz Mikuła, który chce uchodzić za polityka godzącego „ogień z wodą”, interes wielu grup mieszkańców Poznania z interesem biznesu, popieranego przez niekiedy jego partyjnych kolegów. Tymczasem sympatyczny Łukasz Mikuła, którego postawa kontrastuje z zachowaniem niektórych gburowatych radnych PO, nie wystarczy, aby ochronić kliny zieleni i interes społeczny. Bez realnego oddania głosu i wpływu mieszkańcom, którzy śledzą i uczestniczą w posiedzeniach kierowanych przez niego komisji, jego miłe usposobienie, staje się – być może nawet wbrew jego intencjom – tylko fasadą. Może to gra prowadzona przez władze miasta i PO celowo. Chwalony przez wielu działaczy i działaczki społeczne Mikuła, ma odwrócić uwagę od faktu, że konsultacje dalekie były od ideału. W tym przypadku nie liczą się dobre chęci i merytoryczne przygotowanie radnego Mikuły, ale realne efekty jego działań: nie powołał on niezależnych ekspertów, nie zmienił trybu konsultacji w taki sposób, by ułatwić w nich uczestnictwo, narzucił ekspresowe tempo prac nad dokumentem, uznając, że z formalnego punktu widzenia, ze strony miasta wszystko zostało zrobione jak należy. Ale to nie prawda. Uchwalone Studium zostanie zaskarżone i prawdopodobnie polegnie przed sądem administracyjnym. Choć oczywiście wyroki sądu są niezbadane i władze mogą liczyć na łut szczęścia.

Jeżeli Rada Miasta zaakceptuje plany Ryszarda Grobelnego, kliny zieleni staną się celem naszych drwali. Ponownie skurczą się, zostaną zabudowane i pozbawione swoich ekologicznych oraz ogólnospołecznych funkcji – przynajmniej jakaś ich część. Choć jak słyszymy, terenów przeznaczonych pod zabudowę w Poznaniu nie brakuje, to deweloperzy chcą inwestować tam, gdzie cena mieszkań jest najwyższa, a zyski najpewniejsze. Ale czy to leży w interesie wszystkich Poznaniaków? Niekoniecznie.

Stanisław Krastowicz

http://www.odzysk.org/2014-poznanscy-drwale-grobelny-mikula-wechta/